kw.
3
Składam, rozkładam, łączę
Kiedy byłem małym chłopcem prowadziłem w swoim pokoju wojny. Robiłem to w czasie ferii zimowych, gdy na dworze były zwały śniegu i trudno było wyjść z domu. Żeby prowadzić te wojny przygotowywałem się cały rok. Zbierałem pudełka od zapałek, które miały służyć za czołgi, albo okręty. Zbierałem monety, które miały służyć za żołnierzy przeciwnych armii. Kiedy nadchodził czas wojny ustalałem, czy to bitwa pancerna, czy morska. Odpowiednio ustawiałem na podłodze szyki i zaczynałem. Walki trwały często kilka dni, cała podłoga była zajęta, stąpać było po niej trudno. Na noc zawieszałem tylko działania i powracałem do nich z rana. Bombardowania, torpedowania, ostrzał.
Powiecie, że byłem w swoim żywiole?
Biorąc pod uwagę metodyczność i powolność prowadzonych działań zaczepno-obronnych to chyba trudno nazwać żywiołem. Często siadałem na podłodze i poprawiałem coś, zmieniałem, ustawiałem na nowo. I jeszcze raz. I od nowa. Bez końca i oznak znudzenia. Czasami do tej układanki dodawałem coś nowego, jakąś budowlę z grubej książki, albo figurki „Sindbadów”, ale zrąb pozostawał ten sam. Kiedy udało mi się wypożyczyć książkę na temat okrętów wojennych, to pudełka zapałek dostawały swoje nazwy: niszczycieli, krążowników, pancerników. Wcześniej pracowicie przerysowywałem sylwetki tych okrętów wyposażony w śniadaniowy papier i ołówek twardości HB. Podobnie kopiowałem sylwetki samolotów, czy czołgów.
Dziś już nie prowadzę tego typu działań.
Co nie znaczy, że nie zbieram, nie gromadzę, nie rozkładam tego wszystkiego, żeby popatrzeć trochę z lotu ptaka, z perspektywy i oddalenia. Być może przyjdzie mi bowiem do głowy jakiś pomysł, który połączy tę całość inaczej, znajdzie dla niej nowy kontekst i zastosowanie. To tak, jak układanie z trzyletnim synem klocków, kiedy wciąż coś udoskonalam i przebudowuję a on mi aktywnie w tym pomaga. To tak, jak porządkowanie książek na półce z zaglądaniem do prawie każdej z nich, żeby przeczytać choć jedno ciekawe (albo nie) zdanie. To tak, jak wzięcie jednego utworu zasłyszanego w radiu i zrobienie z tego muzycznej podróży skojarzeń z odłożeniem wielu zakładek w przeglądarce. To tak, jak słuchanie opowiadającego o swoim życiu klienta i próba znalezienia wzorca i powtarzalności w tym, dlaczego popełnia wciąż podobne błędy.